Spacerologia stosowana. Nie ma tu nic spektakularnego. Ale to co najbardziej lubię na spacer: blisko od domu (nigdzie nie jeździmy), dużo przyrody i da się zrobić pętelkę – i to nie jedną.
Nasza dolina to pas szerokości kilku kilometrów (~2-5), przez który leniwie toczy się rzeka, zamknięty po obu stronach przez niewysokie pagórki. Mały bezpieczny wycinek rzeczywistości. Czuje się przestrzeń, a jednocześnie horyzont jest zamknięty.
Szczypta niepogody
Naszą dolinę najbardziej lubię wtedy, gdy pogoda jest nieoczywiście spacerowa. W zimie, w śniegu – odbywamy wtedy tradycyjny zimowy spacer z rozmową o życiowych planach. A ja lubię zaglądać w okna mijanych domów. Ciemności, w których wracamy (to długi spacer i długie rozmowy), i światło z mieszkań ludzi budzą we mnie uczucie bycia na zewnątrz, a jednocześnie bliskości i zrozumienia dla tego, co wewnątrz. Odzywa się archetyp wędrowca, oddzielenia i połączenia.
W tym roku zimy nie było. Dolina spoczywa w płowo-brunatnej plątaninie traw. Na polach już robi się zielono. Lubię, gdy jest tu pochmurno. Pod chmurami krajobraz staje się bardziej surowy, groźny, ponury. Gdyby dodać do niego muzykę, mamy początek thrillera 😉
W słońcu trawy robią się prawie złociste. Na trzcinach błyszczą nitki pajęczyny – taka jest tu słoneczna jesień. A latem? Nie ma tu dużo drzew, więc w upały nie porywamy się na dłuższe spacery. Ale można pójść wzdłuż rzeki trochę inną drogą i np. spłoszyć lśniącego od turkusu zimorodka.
Krztyna historii
Dolina jest prastara. Tu i tam znaleziono ślady dinozaurów i skamieniałe skrzypy. Jeszcze gdzie indziej można zwiedzać neolityczne kopalnie krzemienia (Krzemionki – nasz obiekt UNESCO) i osady starożytnych hutników. Z nowszych czasów obiekty Staropolskiego Okręgu Przemysłowego, pozostałości młynów wodnych i tam. Ale tu, gdzie my chodzimy, najciekawszym nadrzecznym obiektem jest stalowy most kolejowy. Robi ciekawe wrażenie i gdy się go przemierza pieszo, i pociągiem. W czasie kampanii wrześniowej most został uznany za punkt ważniejszy strategicznie niż same miasto i to on był broniony w czasie kilkugodzinnej potyczki. Trzy lata później został wysadzony przez partyzantów. Na takie akcje okupanci nie mogli pozwolić – uwięzili i stracili 3o zakładników. Stąd na ostrowieckim rynku pomnik w kształcie przerwanego sznura.
Pamięć tego wszystkiego towarzyszy mi w naszych spacerach. I jeszcze bardziej osobiste wspomnienia – biwaku nad rzeką, pierwszej górki, strasznie stromej, z której zjeżdżałam sama na sankach (a to było zbocze przeciwpowodziwego wału, wysokie i strome, twierdzę do dziś), spacerów z psem, wietrznych dni, gdy snułam się nad rzeką i myślałam, gdzie jeszcze chciałabym pojechać. Chyba przez wydreptywanie swoich ścieżek człowiek wiąże się z miejscem. Dla mnie ta dolina – nic ciekawego, trochę traw, trochę olszyn, co rosną jak i gdzie chcą, cicha rzeka – to takie miejsce do szukania i znajdowania siebie.
Cieszę się, że teraz jest tak blisko i będzie mi jej brakowało, gdy się stąd wyprowadzimy. Będziemy musieli wydeptać nowe ścieżki, zebrać nowe historie, rozmawiać i marzyć na nowo.
A Wy macie takie swoje miejsca?
Tak, ja też mam sentyment do tych miejsc..a Wy daleko nie będziecie na szczęście, więc zawsze na spacer się będzie można wybrać 😊
Jasne, że będzie można, tylko duża część ich uroku polega teraz na tym, że są tak blisko. Tak że jednak pewnie będziemy szukać sobie nowych miejsc w zasięgu pieszym 😉