Ormiański śpiew z pożogi

Wczoraj minęła kolejna rocznica ludobójstwa Ormian. Mec Jeghern, wielkie nieszczęście dotknęło naród ormiański – naród, który w ciągu wieków przelał tyle krwi. Ile razy udało mu się zamienić swoją kamienistą ojczyznę w rajski ogród, tyle razy był niszczony przez najeźdźców. Ale wydarzenia z 1915 r. miały na celu całkowitą jego eliminację. Była to akcja przemyślana i zorganizowana. Znamy i z naszej historii te działające bez zgrzytnięcia machiny śmierci.

Tło

Nie będę się rozpisywać o Ormianach, którzy żyli w granicach Imperium Osmańskiego, choć uznawali się spadkobiercami tych ziem od tysiącleci. O tym, że pogromy zdarzały się jeszcze za sułtanatu. O tym, że I wojna światowa stała się pretekstem, by spełnić marzenia rządzących w Turcji młodoturków o wielkim, jednolitym etnicznie państwie. Lata podsycanej nienawiści zrobiły swoje. Można było pozbyć się Ormian. Najpierw, jak wiemy, należało uderzyć w inteligencję. I tak się zaczęło – 24 kwietnia 1915 aresztowano lekarzy, prawników, artystów. Szybko wykonano wyrok. Lud pozbawiony przywódców był bezbronny. Rozpoczęły się fikcyjne przesiedlenia, w rzeczywistości marsze śmierci. Na pustynię, w nicość.

Historia ocalonego

Słucham właśnie Liturgii Komitasa. I to o nim chciałam dziś napisać. Jego los skupia w sobie całą tę historię.

Urodził się na terenie tureckiej Anatolii. Ponieważ mówienie po ormiańsku było zabronione, jako dziecko nie znał w ogóle tego języka. Miał cudowny głos i był sierotą – jako taki został otoczony opieką katolikosa w Eczmiadzynie. Na pozdrowienie katolikosa miał odpowiedzieć: „Nie mówię po ormiańsku. Jeśli chcesz, zaśpiewam”. I nie rozumiejąc, zaintonował ormiańskie hymny liturgiczne, szarakany, a jego śpiew oczarował słuchaczy.

Szybko nauczył się języka ormiańskiego. Wszedł na ścieżkę kariery duchownego, został Wardapetem, czyli kapłanem, ojcem duchownym. Jednocześnie tworzył. Można powiedzieć, że jest ormiańskim Oskarem Kolbergiem i Fryderykiem Chopinem w jednym. Jak Kolberg wędrował po wsiach i spisywał pieśni. Ale jego instrumentem był głos. Koncertował w największych salach Europy. Opracował teorię muzyki ormiańskiej i jest uznawany za twórcę ormiańskiej muzyki narodowej.

Wydarzenia wojenne zastały go w Stambule. Opuścił Eczmiadzyn, by oddać się temu, co uznał za najważniejsze – popularyzacji ormiańskiej muzyki ludowej. Jako przedstawiciel inteligencji był wśród pierwszych aresztowanych.

Ocalał.

Podobno prowadzono go już na egzekucję, gdy jakimś jego wpływowym uczniom udało się odnaleźć go w tłumie skazanych. Jednak nigdy więcej już nie zaśpiewał. A nawet – nie przemówił. Nikomu nie udało się mu pomóc. Żył w milczeniu jeszcze 20 lat, podczas których naród ormiański doznawał kolejnych klęsk, cierpień i rozczarowań. Ale świat Komitasa zatrzasnął się w dniu Wielkiego Nieszczęścia.

O czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć?

Po Genocydzie mogłoby być w narodzie dużo milczenia. Tylu wśród nich ocaleńców. Niemal każda rodzina ma swoją historię. W Archiwum Historii Wizualnej Fundacji Szoah można wysłuchać 30 z nich. Ormianie niosą tę pamięć i przekazują ją kolejnemu pokoleniu. Domagają się uznania wydarzeń z 1915 r. za ludobójstwo. To fragment ich tożsamości budowany na śmierci. Stare rany rzutują na dzisiejszą politykę. Zamknięta granica z Turcją rozciąga się na mapie jak źle zrośnięta blizna.

***

Ormianie kochają Komitasa. Mówią, że wyraża ich duszę. Wszyscy znają jego pieśni i piosenki. Liturgię można usłyszeć w kościołach. To kwintesencja „armeńskości”. I mnie przyciągnęła do Armenii ta muzyka. A dokładnie Kołysanka – Oror. Towarzyszyła mi trzy lata temu, gdy jeszcze nie wiedziałam, kto jest jej autorem. Posłuchajcie 😉

PS Na zdjęciu, w centralnym jego punkcie szpikulec – to Twierdza Jaskółki, Cicernakaberd, miejsce pamięci ofiar ludobójstwa i prowadząca do niego aleja.

6 Replies to “Ormiański śpiew z pożogi”

  1. z ciekawością czytałam ten tekst, bardzo ładnie piszesz

    1. Dziękuję, miło mi 😉

  2. Pięknie napisane, choć z Armenią nie mam nic wspólnego to wzruszyłam się 😉

    1. Bo to chyba tak ogólnoludzko smutne, co nie? ***

  3. Przepiekna.a wczoraj na tvp historia ogladalismy program o zagladzie Ormian.wstrzasajacy.

    1. Tak, to straszne wydarzenia. Aż można się zadziwić, że ludzie ludziom to zgotowali.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.