Swanetia – Tbilisi – Imeretia
Gdy planujemy podróż z dzieciakami, wiadomo, że musimy kilka rzeczy wziąć pod uwagę: żeby tempo nie było mordercze, żeby obiekty były dla nich atrakcyjne, a przynajmniej, żeby mogli się tam wybiegać, nie za długo, nie za trudno i od czasu do czasu przerywnik w postaci placu zabaw.
A, i w naszym wypadku odpadają posiadówy w eleganckich restauracjach.
Oto kilka miejsc, w których świetnie spędziliśmy czas (lub jego większość) z 7-latkiem i 3-latką (częściowo w nosidle).
1. Swanetia, Mestia – wycieczka do lodowca Czalaati. Najbardziej męczącą częścią wycieczki okazała się wędrówka szosą dnem doliny rzeki Mestiachala. Droga jest płaska i fizycznie niewymagająca. Za to psychicznie tak 😀 Podobno widoki są piękne – my mieliśmy słabą widoczność, więc zachwycających widoków nie pamiętam. Ta część drogi była po prostu nużąca i ucieszyliśmy się, gdy udało nam się złapać stopa 😉 Później było od razu ciekawiej, gdy musieliśmy pokonać mostek wiszący nad rwącą górską rzeką, huczącą i spienioną. Następnie kamienista droga powiodła nas pod górkę przez ładny las. Ostatnie piętro lasu to brzozy. Pierwszy raz widziałam takie górskie brzozy, z cienkimi wykrzywionymi pniami. Ten odcinek wyglądał baśniowo. A wreszcie krajobraz się zmienił. Szliśmy przez kamienne płyty i piargi. Tam nasza młoda kozica skakała z satysfakcją. Czuliśmy już, że zbliżamy się do lodowca, bo powiało chłodem. Pod lodowcem miło było się napić ciepłej herbatki z termosu. Schodzi się tą samą drogą. Po górskiej wycieczce droga dnem doliny wydawała się młodym piechurom nie do pokonania z nudów! Na szczęście znów złapaliśmy stopa. Bardziej przezornym polecam wcześniejsze zamówienie taksówki, z umówieniem ceny. Bo jak się chce coś umówić na miejscu, taksówkarze wietrząc desperatów windują stawki pod nieboskłon.
2. Swanetia, Uszguli. Tym razem zdecydowaliśmy się pojechać wspólną „taksówką” z bazy w Mestii. Plan wycieczki obejmował postój w jednej z kamiennych wież. W Uszguli mieliśmy 2 godziny na brykanie między wieżami i podziwianie widoków. Dzieciaki były zachwycone i ja też. Jest to jedno z miejsc, gdzie nie trzeba wielkiej wyobraźni, by przenieść się w czasie. Myślę, że cudownie byłoby móc tam przenocować. Podobno wieczorem Uszguli pustoszeje i w ciszy, spokoju i samotności można się nasycić tym miejscem. Kuszący wydaje się też 4-dniowy trekking z Mestii. Może kiedyś. Póki co można zasmakować przez jeden dzień i zostawić tam kawałek serca.
3. Tbilisi – spacer. Nasza trasa zaczynała się w okolicach pl. Wolności. Kolejne punkty to: Most Pokoju, Park Rike, kolejka do twierdzy Narikała, spacer do Matki Gruzji, zejście obrzeżem dzielnicy Abanotubani z widokiem na kopuły łaźni. Twierdza Narikała największe wrażenie robi w nocy – usadowiona na stromym zboczu rzeki Mtkvari i oświetlona wygląda imponująco. W dzień jak dla mnie traci część tego uroku. Mimo to warto się tam udać, choćby ze względu na otoczenie, możliwość spaceru i przejazdu kolejką. Kolejką wjechać bardzo warto, widok na stare Tbilisi zapiera dech!
4. Tbilisi – Narodowy Ogród Botaniczny. Jest wspaniały. Uciekliśmy tam od skwaru miasta, bo jednak chodząc po sierpniowym Tbilisi, można mieć w pewnym momencie dość. Cudownie malowniczy, położony na stromych zboczach rzeki Mtkvari, z dość ostrymi podejściami, mostkami nad przepaścią, wodospadem, w którym można się ochłodzić… Oczywiście z bujną różnorodnością roślin. I placem zabaw. Wybraliśmy się wczesnym popołudniem, spędziliśmy kilka godzin, ale nie zobaczyliśmy wszystkiego. Jeśli zwiedzając miasto, macie ochotę na mały przystanek i głębszy oddech, warto pójść właśnie tam. Zwłaszcza jeśli towarzyszą Wam jakieś dzikie dzieci.
5. Tbilisi – park wodny. A dokładnie Gino Paradise Tbilisi, bo dostępny jest jeszcze Aquapark niedaleko dworca Didube. My wybraliśmy bardziej oddalony, ale większy. Może znacie ich obiekt na Słowacji w Beszenowej. Ogólnie była to ciekawa odskocznia od tbiliskiego upału. Kilka rzeczy jak dla mnie na nie. Np. to, że przed wejściem są kontrolowane plecaki (jest wykaz rzeczy, których nie można wnosić, w tym: własne jedzenie i picie). Nie wiedząc o tym, zrobiliśmy to, co robimy zawsze, jadąc z dziećmi na cały dzień – wzięliśmy wodę i przekąski. Przy wejściu plecak został przeszukany, a cała woda i przekąski skonfiskowane – do odebrania po wyjściu! Ja rozumiem, że chcą zarobić, i żeby nie śmiecić jedzeniem w miejscach nieprzeznaczonych (tego to akurat byśmy nie robili….)… ale jakoś mnie ta forma kontroli zaszokowała. Druga rzecz, to nikt nie pilnował tego, czy rzeczywiście ludzie kąpią się w kostiumach i zmieniają buty… To akurat jak dla mnie ma większe znaczenie dla higieny niż czy ktoś wniesie batona. I ja rozumiem burkini. Ale kilka kobiet kąpało się w ciuchach. Plusy: fajne baseny, różne, z atrakcjami dla dzieciaków w postaci zjeżdżalni, wodny plac zabaw (jak dla naszych dzieci zbyt pryskający wodą;)), wielka rwąca rzeka, duży teren, bo rozciągający się aż do Tbiliskiego zalewu. Po denerwującym początku bawiliśmy się dobrze.
6. Imeretia – Jaskinia Prometeusza. Jaskinia zrobiła na nas niezwykłe wrażenie. Są w niej wielkie sale, komnaty, jak i mniejsze przejścia. Cudowne. Bogactwo form skalnych sprawiało, że czuliśmy się jak w podziemnym królestwie. Zazdrościłam człowiekowi, który to odkrył, widział po raz pierwszy i coraz więcej cudowności. To musiało być niezwykłe, bo jaskinia jest przy tym całkiem duża! Dzieciom podobało się oczywiście kolorowe podświetlenie, nam mniej. Uwaga! Przy wejściu powstała kontrowersja co do wpuszczenia nas z nosidłem, jednak z pomocą naszego kierowcy weszliśmy. Żeby było jasne: jest to atrakcja przygotowana dla turystów, wchodzą tam starsze osoby, nie wydawało nam się, by wejście z nosidłem było ryzykowne. I z tego, co pamiętam, nie było. Warto tylko pamiętać o antypoślizgowej podeszwie, bo jak to w jaskini, może być trochę mokro.
7. Imeretia – kanion Okace. Tutaj, choć atrakcja turystyczna bardzo ciekawa i Jerzowi się podobało, muszę przyznać, że miałam mieszane odczucia. Na zdjęciu w przewodniku zachwyciło mnie zdjęcie cudownie błękitnej wody między skalnymi ścianami wąwozu. Myślałam, że zobaczę to na własne oczy, z bliska. Tymczasem nie. Najpierw szło się ponad 2 km przez las (podobno kiedyś park) – spokojny spacer. Później dotarliśmy do atrakcji, którą jest… metalowa konstrukcja nad kanionem Okace. Wszystkich zachwyca i nas być może też by zachwyciło, tylko że… Tu okazało się, że dziecko w nosidle wejść nie może. Przed wejściem na trasę (tymi ponad 2 km przez las) informacji o ograniczeniach wiekowo-wzrostowych albo nie było, albo nie zwróciliśmy na nie uwagi, stwierdzając, że nosidło załatwi sprawę. Konstrukcja dobrze zabezpieczona, stabilna – naszym zdaniem bezpieczna. Ostatecznie przeszliśmy trasę oddzielnie – nie była długa, więc nie zajęło to aż tak dużo czasu, jak dogadywanie się ze strażnikiem, który na początku uznał, że nie wejdziemy (wszyscy) i koniec. Widoki w dół i dookoła cudowne. Tylko to dogadywanie trochę zaburzyło nam zachwyt.
Atrakcje nr 1-4 polecam bez dwóch zdań. Pozostałe – do przemyślenia, na własne ryzyko, w zależności od wieku i możliwości Waszych dzieci. Ewentualnie z uwzględnieniem siły Waszej perswazji 😉
To gdzie wybralibyście się najchętniej?
Bardzo ciekawy przewodnik po Gruzji 😉 Przydatne zwłaszcza jak ma się dzieci, bo wtedy wycieczki wyglądają nieco inaczej 🙂
Piękne zdjęcia <3
Nieco inaczej, dobrze powiedziane 😂 my z dziećmi mamy tempo slow, ale mi to nawet pasuje 😉
Dzięki!
Wow ale mieliście wyprawę. Moje maluchy jeszcze za małe na takie wspinaczki, ale w przyszłości jak najbardziej będę z nimi jeździć w takie ciekawe miejsca.
Polecam, wyjazdy z dziećmi bywają czasem hardkorowe. A jednocześnie bardzo sobie cenimy możliwość odkrywania świata razem z nimi. I im są starsi, tym wnoszą coraz więcej w te wyprawy.
Widzę, że Gruzja ma naprawdę wiele do zaoferowania turystom.
Oj ma, ma 😉 a to taki malutki wycinek 😉