Autosabotażystka

W książce Czarne mleko Elif Şafak swoje wewnętrzne konflikty rozpisała na głosy kobiet, zamieszkujących jej „wewnętrzny harem”. Zastanawiałam się wtedy, jak wyglądałby taki harem u mnie? Ostatnio moją uwagę przykuwa pewna mało uchwytna kobietka. Poznaję ją głównie po efektach jej działań. Tak mi miesza, że bardzo, ale to bardzo mi zależy, żeby poznać ją bliżej. Zrozumieć, o co jej chodzi? Moja prywatna Autosabotażystka.

Czasem wyobrażam ją sobie jako krnąbrne dziecko. Mały złośliwy chochlik, który skrada się za moimi plecami jak moja córka, gdy wycina mi kuchennymi nożyczkami dziurę w bluzce.

Czasem to małe dziecko, które chce się bawić i nic więcej go nie obchodzi. Ma w nosie konsekwencje, liczy się spełnienie zachcianki, tu i teraz, bez względu na skutki.

Czasem myślę, że jej prawdziwym obliczem jest brak oblicza. Że to

Pani Nikt.

Dorosła kobieta, która nie chce pokazać swojej twarzy, nie chce być widziana. Nie rezygnuje jednak z działania, bo lubi mieć wpływ. Działa więc z ukrycia, tak żeby nikt jej nie zobaczył, chowa się w gąszczu splątanych potrzeb, tak żeby nikt nie powiedział, że za tym wszystkim stoi właśnie ona. Że to ona pociąga za wszystkie sznurki. Ona jest ze szkła. Jest przezroczysta, krucha, a jednocześnie zastygła w swoim kształcie.

Może to właśnie powód, dla którego tak bardzo się boi. Przecież aby zmienić kształt szkła trzeba albo rozgrzać je do bardzo wysokiej temperatury, albo rozbić. A rozbita być nie chce, musi się chronić.

Czasem myślę, że za tym wszystkim stoi wrzeszczące dziecko, taki bobas. A może ten bobas jest wspomnieniem szklanej Pani Nikt? Przeczuwam, że istnieje między nimi jakiś związek. Związek między bezradną rozpaczą, bezsilnością a zeszkleniem. Może zeszklenie to wynik myśli, że można liczyć tylko na siebie?

Może zeszklenie i przezroczystość ma związek z patrzeniem. Niebezpiecznie jest być widzianym, więc pozwala się przenikać spojrzeniu na wylot. Ale jednocześnie przecież każdy chce zaznaczyć jakoś swoją obecność. Więc może właśnie tak, działając z ukrycia.

Szklana figurka przypomina sopel lodu. Zeszklenie jest jak zlodowacenie, tylko jeszcze trwalsze.

Czasem czuję się jak marionetka rozpięta na sznurkach Pani Nikt.

Tak długo mi umykała.

Czy moment, gdy wreszcie uświadamiam sobie jej istnienie, pomoże mi zaopiekować się nią w inny sposób, tak żeby nie musiała już robić mi na złość?

System

Autosabotażystka nie pozwala mi spać.

Najskuteczniejszy jest sznurek przeglądania telefonu. Od tego najtrudniej jest się oderwać i nigdy się nad nim nie zasypia. Albo jest się mega zmęczonym a jednocześnie rozbudzonym migającym światłem. I na przykład można odłożyć w końcu ten telefon, bo już się pada na twarz, ale wtedy już nie można usnąć. Bo wtedy właśnie zaczyna swój galop gonitwa myśli. Strumienie obrazów, które chwilę temu przetaczały się przed oczami, pędzą nadal. Bywa.

Skuteczne są książki, ale nad nimi łatwiej zasnąć, bo nie świecą w oczy.

Można czuć głód i jeść kolejną kolację.

Można zbierać się do spania tak długo, aż obudzi się dziecko (nie wewnętrzne – to rzeczywiste, które po dwóch latach nadal budzi się w nocy). I kiedy pójdzie się je karmić, można by właściwie zasnąć, ale zawsze znajdzie się coś, co w tym przeszkadza. Nieumyte zęby. Soczewki w oczach. Głód. Prysznic, którego się nie zdążyło zrobić.

Wieczorny rytuał staje się drogą przez zasieki. Cel: łóżko. Po drodze dziesiątki rozpraszaczy. I lęk, że trudno będzie zasnąć.

Pani Nikt stawia na funkcjonowanie, które polega na walce ze snem, kawach, wysiłku bycia tu i teraz, gorszej kondycji psychicznej, niższej wytrzymałości psychicznej, mniejszej cierpliwości, zmuszaniu się do aktywności, bo największą ochotę ma się na to, by porządnie się wyspać.

Znalazła skuteczny sposób, żeby mnie chronić. Znała mój lęk i chciała oszczędzić mi trudnych wyborów, skoków w nieznane, wyjścia ze strefy komfortu. W trybie zombie wyjściem ze strefy komfortu są zwykłe zakupy.

Ostatnio w różnych dziedzinach życia pojawiło mi się więcej poczucia wpływu i sprawczości. To bardzo fajne uczucie, chcę go jeszcze.

Autosabotażystka nie. Czy boi się tej silnej mnie? Tej spełnionej, z poczuciem wiary w siebie, z siłą do działania?

Czy tak bardzo we mnie w tej wersji nie wierzy, że chce mnie uchronić przed rozczarowaniem?

A może jej motorem jest lojalność? Wobec kogo? W imię czego?

Dla kogo ona pracuje?

Może ona wychodzi z tego cienia, który mi mówi, że nie zasługuję? Czy ja się z nim do końca rozmówiłam, czy tylko o nim zapomniałam albo zepchnęłam tam, gdzie mają siedzieć cienie?

Daję głos cieniowi.

Nie masz prawa, mówi. Po co się wychylasz. Lepiej poczekaj, aż cię zauważą. Nie można pójść samej, dlaczego nie mówisz, gdzie idziesz. Nerwy do konserwy.

Zapłacisz za spontaniczność – to boli, po co ci to.

Znaj swoje miejsce, panno mądralińska.

A przecież zawsze chciałam być mądra i nawet z bajek imponowały mi te mądre, nie żadne księżniczko-kopciuszki. Tylko Sełym-chan, która potrafiła ocalić królestwo. Mądralinka, mądrzejsza od swojego męża. I Gerda, o wiele bardziej ogarnięta niż Kaj.

Autosabotażystka ma to wszystko w nosie. Chce pokazać, kto tu miał rację. A może jeszcze się śmieje, gdy wodzi mnie na krótkiej smyczy wiecznego zmęczenia.

Gdzie ta mądrość w słuchaniu swojego ciała…

Nie, nie śmieje się.

Chyba robi to, co musi. Bo inaczej nie umie. Z jakichś powodów wymyśliła, że tak będzie dobrze.

Cierpi.

Nie lubi siebie w tej roli.

Mogłaby być kryształową panną, odbijać światło, rodzić tęcze, a jest kawałkiem raniącego szkła, postacią bez twarzy.

Coś się w niej skumulowało, jakaś opresja, ściśnięcie za gardło, niemiłość do siebie, przemoc.

Nie wiem, czy cię rozbroiłam, Sabotażystko.

Wiedz, że już cię tam widzę, wiem, że to ty.

Chętnie posłucham, co masz mi do powiedzenia.

Odsłoń się, pokaż swoją twarz.

Boję się spać. Chcę spać. Sen jest dobry. Potrzebuję snu. Kocham siebie. Chcę o siebie zadbać.

Co ty na to?

2 Replies to “Autosabotażystka”

  1. „Związek między bezradną rozpaczą, bezsilnością a zeszkleniem. Może zeszklenie to wynik myśli, że można liczyć tylko na siebie?”
    Czasem myślimy ( albo – lepiej – przychodzą nam do głowy takie myśli nie wiadomo do końca skąd i wprawiają w zły nastrój, że możemy liczyć tylko na siebie,) ludzie często zawodzą a najbardziej boli, kiedy zawodzą nasi najbliżsi. Często też MY SAMI zawodzimy innych, niechcący ale jednak, w końcu jesteśmy tylko lub AŻ ludźmi. Często my sami zamykamy się na innych, otaczamy murem – boimy się kolejnego rozczarowania, albo czasem tak bardzo pragniemy zauważenia i pomocy że otaczając się murem, chcemy aby inni to dostrzegli, w naszym środku głośno krzyczymy ” HALO HALO JA TU JESTEM” . Czasem po prostu odtrącamy innych, pomocna dłoń unosząc się honorem, ” poradzę sobie”, „nie kłopocz się” nie chcąc robić sobie zobowiązań itp. ( jak małpy w stadzie, ja poiskam Ciebie to Ty poiskasz mnie, obie będziemy miećfutro wolne od pasożytów, a ta co nie chce innych iskać i sama nie jest iskana i ma potem pełno pcheł choruje i zdycha )
    Kiedy przygniatają nas obowiązki, przychodzi wypalenie. Może to kwestia zmiany organizacji?? Może domowy system w jakim żyliśmy i pracowaliśmy i który sprawdzał się do tej pory się przestarzał i wyskakują coraz częstsze errory i potrzeba aktualizacji?? Może to będzie drobna aktualizacja a może trzeba przeinstalować lub wgrać nowe oprogramowanie bo już da się śmigać na windowsie 2000 w coraz nowszych programach, nasze najkochańsze Aplikacje które mamy w domu rozwijają się i wymagają coraz więcej miejsca na dysku coraz więcej naszej pamięci RAM pochłaniają ( uwagi coraz więcej i pracy) może potrzeba więcej RAMu dołożyć i miejsca na dysku i będzie dobrze?? Może nasz sprzęt od ilości tego wszystkiego, różnych zmiennych i przybywających obowiązków się przegrzewa i nawala, może trzeba schłodzić zanim się całkiem zepsuje, zrobić defragmentacje dysku naprawę uszkodzonych plików, wyrzucić zbędne rzeczy zapychające RAM żeby nasz Komputer przyśpieszył z powrotem 🙂 Na wiosnę – takie wiosenne porządki 🙂

    1. Dzięki za ten komentarz. Fajnie nazywasz tę postawę radzenia sobie, coś w tym jest 😉 Uśmiechnęłam się czytając o aplikacjach 😀
      Wiosenne porządki u nas trwają przez cały rok 😉 w sensie jest praca nad sobą w różnych obszarach, niektóre z nich posuwają się do przodu rzeczywiście, w innych jest trochę zastój, ale chyba też nie da się wszystkiego naraz.
      U mnie napisanie tego tekstu pomogło coś ponazywać i w momencie, gdy go publikowałom, byłam już w innym punkcie niż podczas pisania go kilka miesięcy wcześniej. Ale coś tam we mnie rusza nadal. Twój komentarz jest też dla mnie poruszający. Dziękuję za niego!

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.